czwartek, 25 grudnia 2014

prezenty, prezenty ...



w tym roku na przekór ...
skoro los się zbiesił i nie dał wrócić do domu ... ja się też zbiesiłam ... w tym roku życzeń nie będzie !!!!
noo, ale podarkom nie mogłam powiedzieć: NIE.
tak powstały bombki ...
trochę styropianu (6cm), szczypta kombinacji, troszkę wstążki, kolorowej taśmy klejącej i fura szpilek, a do przyprawienia: według uznania ... koraliki, cekinki ...
powędrowały do znajomej z córcią, które przygarnęły mnie na wigilię (dziękuję!)
i sąsiadów ...
znajomej się podobały ;)
sąsiadom chyba też, bo powrocie z wigilii znalazłam upominki pod drzwiami ;)

niedziela, 26 października 2014

pożegnanie? ... powitanie? ....


sami zdecydujcie ;)
bo moim prymulkom całkiem się poplątało ;)
ponoć kwitną tylko na wiosnę, a tu proszę ... zaczęło się niewinnie od jednego pączka, a teraz mały wysyp, a jeszcze dwa maluszki czekają na swą kolej ;)
nie wiem czy żegnają ciepłą jesień a witają szarugę, ale to miło z ich strony że zakwitły,
bo gdy wstaje rano do pracy ... wchodzę do kuchni ... a tam na parapecie małe słoneczka ... od razy dzień staje się przyjemniejszy ;))))

Serdecznie dziękuję za odwiedziny i pozostawione słówko ;)

środa, 15 października 2014

na szaro


tak jakoś pogoda nastraja ... za oknem szare niebo, trochę mżawki i wilgoć wciskająca się wszędzie ... więc post też będzie na szaro. oto bransoletki wykonane na stalowej bazie (zakupionej w świecie koralików), znanej też pod nazwą nunn. do tego koraliki toho hex w trzech kolorach: Silver Lined Gray, Silver Lined Crystal oraz Opaque Jet. kupiłam je dawno temu, swoje odleżały i teraz znalazły zastosowanie. robiło się ciężko, bo koraliki krzywe jakby je kto po pijaku ciął, ale pomalutku, pomalutku cosik z tego wyszło ;) najfajniejsze jest to, że z bazy można ściągnąć obręcz koralikową i założyć inny zestaw, wedle uznania ;)

Serdecznie dziękuję za odwiedziny i pozostawione słówko ;)

poniedziałek, 13 października 2014

zaległe ...

Jakąś chwilkę temu zostałam poproszona przez Tobatkę by upolować w Tchibo obręcze dziewiarskie. jako że w PL asortyment się wyczerpał, ruszyłam na polowanie po DE ;) jak widać udało się ;) dostałam błogosławieństwo na rozdziewiczenie obręczy ;) i wypróbowanie ich. obok pierwsze eksperymenty na największej obręczy: średnicy 29cm i 41 oczek. efekt był taki, że praca straciła na szerokości 1/3, tak jak widać na lewym dolnym zdjęciu - wyszedł z tego po prostu golfik ;) jeśli bym chciała szeroki komin, trzeba by było nie zamykać koła, wydziergać długi prostokąt i zszyć. a do tego współlokatorka przyglądając się jak robię, stwierdziła: po co się męczysz, przecież na drutach idzie ci szybciej ;))) na razie nie zostałam powalona na kolana, ale mam jeszcze chwilkę zanim oddam obręcze w prawowite łapki ;) może coś jeszcze wpadnie mi go głowy ;)))

Serdecznie dziękuję za odwiedziny i pozostawione słówko ;)

sobota, 11 października 2014

uuudaaałooo się


czyli mój pierwszy sweter - tunika robiony na okrągło jest gotowy!!!!!! wielkie dzięki Frasi, która dopingowała i trzymała kciuki, a najważniejsze podesłała niezastąpiony link do Antoniny, bez tego nie dobrnęłabym do końca!!!!
obok fazy robienia sweterka, wprawne oko dziergaczek dostrzeże błędy, ale co tam, to mój pierwszy i jestem z niego dumna!!!!
z jednym babolem sobie poradziłam - stąd niby ozdobny troczek ;))) bo jak widać dziura pod pachą wyszła mi za duża do swetra z długimi rękawami. ale nic to, troczek ładnie trzyma, nie pozwala opaść rękawom do pasa ;) i udaje ozdobę ;))) tunika jest zrobiona z dwóch kolorów, stąd kolejny błąd ;( widać przeplot na przodzie - trudno, tak zostanie. tunika nie została jeszcze sformatowana: zastanawiam się co będzie lepsze: pranie czy traktowanie parą z żelazka.
włóczka jest marki 'crelando' sprzedawana w niemieckim lidlu, zawiera 50% bawełny i 50% polyacrylu. jest chłodna w dotyku i dość ciężka, to rodzi moje obawy że tunika bardziej się wyciągnie!
ale na razie cieszę się finałem ;)))

Serdecznie dziękuję za odwiedziny i pozostawione słówko ;)

wtorek, 7 października 2014

ostatnia nuta jesieni


w weekend z współlokatorką byłyśmy na spacerku. dziś już wiem że to były ostatnie pogodne, jesienne dni. niestety hamburg wrócił do swej normalnej aury - czyli wilgotno, mży lub pada, standardowa wilgotność powietrza to 70% - 80% i więcej ;( można się przyzwyczaić pod warunkiem że ktoś nie przywiązuje wagi do misternej fryzury, bo wtedy zużycie lakieru może doprowadzić do bankructwa ;)))
ale wróćmy do spacerku, by zrobić fotki widoczne obok wystarczyło przejść od domu jakieś piętnaście minut ;) uważni dopatrzą się owiec i kaczek. o ile kaczuchy mogą nie dziwić, to owce w centrum miasta raczej nie należą do codzienności ;) to jedna ze specyficznych cech tego miasta: z jednej strony szklane, ogromne konstrukcje wybudowane tuż przy kolosalnych, zasiedziałych budowlach ceglanych, a z drugiej całe połacie zabudowane domkami z ogrodami a między nimi np. stadnina koni. taki groch z kapustą tu panuje. każda dzielnica jest jakby oddzielnym miasteczkiem. może to i urokliwe ;) problem jeżeli chce się coś załatwić parę dzielnic dalej, podróże pochłaniają masę czasu.

znów zboczyłam z tematu spacerowego ;) przyniosłyśmy całą torbę kasztanów, a że na robienie ludzików raczej jesteśmy za stare ;) trzeba było zrobić im jakiś pojemnik. tak powstała patera z wikliny papierowej, niesymetryczna (bo dla mnie symetria jest trochę nudna), podmalowana na biało, nie za duża nie za mała, w owalu 24 x 28 cm, ale dzielnie pomieściła wszystkie dobroci jesieni. a że trochę elektryczności przy tworzeniu było, bo na początku nie mogłam się dogadać z papierowymi badylami (to moja pierwsza misa i raptem drugi wyrób z wikliny papierowej), a potem wielka radość kiedy się udało, to dla odprowadzenia nadmiaru wrażeń zafundowałam sobie palemkę na głowie ;))))
bez obaw, na co dzień wyglądam normalnie ;))))
dość tego pisania, to chyba najdłuższy post w historii tego bloga ;)))))

Serdecznie pozdrawiam, dziękuję za odwiedziny i pozostawione słówko ;)

piątek, 3 października 2014

potrzeba, matką wynalazku ...

czyli wszystko przez Frasię ;))))
ale od początku ;) kiedyś dowiedziałam się o metodzie robienia swetrów ' na około ' lub określając to
inaczej ' bez zszywania '. ponoć miała być to metoda prostsza, łatwiejsza, szybsza i mniej wełno-żerna.
Frasia potaknęła, podesłała parę linków z opisami ... i ... nie połknęłam bakcyla ;(
ale po Frasiowym ostatnim sweterku coś pękło ... dlaczego ja nie umiem :((((
no i się zawzięłam ... zaczynałam, prułam, zaczynałam ... i coś teraz rośnie ... jeszcze nie pokaże wszystkiego, bo nieskończone. ale tak mnie wzięło, że chcę jak najszybciej skończyć. więc gdy wczoraj wieczorem doszłam do rękawa i okazało się że nie mam drutów na krótkiej żyłce ani grubych drutów do robienia skarpetek a do tego dziś sklepy zamknięte ... MUS BYŁ coś wymyślić!!!!
przedstawiam moją metodę robienia rękawów na długopisach ;)))))) choć nie byłabym zdziwiona gdyby ktoś już tego próbował ;))))

Serdecznie dziękuję za odwiedziny i pozostawione słówko ;)

wtorek, 23 września 2014

a w piątek ...



pojawiła się kolejna myszka. tym razem było trudniej, szyłam ją bez gotowego szablonu, metodą prób i błędów,  za wzór mając tylko zdjęcia istniejącej myszki.
jednak małej dziewczynce została złożona obietnica: myszka ze zdjęcie po lewej miała dostać koleżankę do zabawy. więc nie można było zawieść małej dziewczynki.

dziś już wiem że się udało, oto fragment maila od mamy:
"Tosia jak zobaczyła myszkę to od razu ją przytuliła i całowała. I mówiła moja moja :)
Tak się nią bawiła że trudno było jej zdjęcie zrobić, bo tak szalały ;)  Nowa myszka ze starą myszką zaprzyjaźniły się i teraz obie śpią z Tosią."
 
prawda że fajnie otrzymywać takie słowa?!? 
dla mnie to lepsze niż order!!!!

Serdecznie dziękuję za odwiedziny i pozostawione słówko ;)

czwartek, 18 września 2014

we wtorek

w domu pojawił się, albo raczej pojawiła nowa współlokatorka ;) ukazywała się pomalutku ... rączki, nóżki, brzuszek i uszka a na końcu ... pyszczek ;)) robiłam jej zdjęcia do woli, ale kiedy otworzyła dorysowane oczka ... ojjj, ale było pisku!!! 'nie rób zdjęć, nie rób, przecież golutka jestem!!!'   cóż ... posłuchałam, co taka nagusia będzie po domu latać ... parę szybkich ruchów nożyczkami i powstał kubraczek, teraz już bez sprzeciwów mogłam skończyć robić zdjęcia.
na razie jeszcze nie ma imienia ;(  puki co wołamy na nią myszorek ;) jest milusia i  do tego nieduża (na siedząco razem z uszkami mierzy 17cm)

Serdecznie dziękuję za odwiedziny i pozostawione słówko ;)


środa, 17 września 2014

na szybciutko ...

wydziergane małe co nie co,
... by Jesień się nie dowiedziała.
na prośbę znajomej, powstały dwa szaliczki
z włóczki pomponikowej.
Jeden czarny o wielkości 129 x 23 cm.
Drugi fioletowy o wielkości 155 x 26 cm.
na każdy szalik zużyłam po trzy motki. jednak okazało się przy robieniu, że motek z tej samej serii motkowi nie równy i szaliczki różnią się wielkością.


Serdecznie dziękuję za odwiedziny i pozostawione słówko ;)

środa, 10 września 2014

chyba koniec...


chyba koniec wagarowania ;)
na razie egzaminy mam za sobą, teraz oczekiwanie na wyniki, a w niemieckim tempie potrwa to jakieś 3 tygodnie.
więc mam chwilkę - i bardzo się cieszę bo ostatnio już mnie rączki świerzbiły ;)))
na pierwszy rzut, komplet powstały jeszcze
w czasie szkoły, musiałam znaleźć przerywnik od zakuwania niemieckich słówek.
tak kawałek po kawałku, z cieniowanej włóczki (Himalaya, mercan batik) powstał naszyjnik i bransoletka.
w czasie pracy moja współlokatorka (też Joanna) podpytywała czy to będzie łańcuch na choinkę ;))) bo tak łączone są oczka, a cały łańcuch jest trzy razy zawijany na szyi.


 Serdecznie dziękuję za odwiedziny i pozostawione słówko ;)

środa, 2 lipca 2014

pierwsze razy

trochę w innym temacie, ale to jednak pierwszy raz...
moja pierwsza w życiu wizyta na wyścigach konnych.
były to wyścigi kłusaków, w wersji z sulkami (to te śmiszne wózeczki) i z jeźdźcami na grzbiecie.
jeśli ktoś lubi konie, polecam ... te piękne zwierzęta zawsze prezentują się wyśmienicie i z klasą.

czwartek, 8 maja 2014

Geburtstag ;)


Troszkę przewrotnie obrany tytuł:
Koleżanka z klasy miała Urodziny;
na obcej ziemi nazywa się to inaczej,
a że muszę wreszcie opanować ten 'parchaty' język ... więc ...

ale dość z niemczyzną!!!!
tort był niesamowity, nasączony alkoholem po same łokcie, słodszy niż tiramisu - po prostu palce lizać!!!!!




moim prezentem, był zestaw łezkowy:
kolczyki + wisiorek, wykonany z koralików Rainbow Black Diamond z dodatkiem srebrnych kuleczek.
Niestety rainbow na nocnych zdjęciach zupełnie zszedł na drugi plan ;(
całość została zapakowana do satynowego woreczka, a woreczek do pudełka origami, dla przekory - zupełnie nieozdobnego ;)

ale ...
      najważniejsze ....
       że prezent ...
   chyba się spodobał,
      skoro jest noszony      ;)

środa, 26 marca 2014

lubicie ....

pierwsze razy???? bo mnie się spodobało ;)))
jednak czasu mam maluśko :(((( wysłano mnie do szkoły i kazano się uczyć, a szare komórki w tym wieku leeeniweee już są...
a czas - figlarek nie chce zwolnić ;(((
PRZEPRASZAM
zaangażowanie - zainteresowanych, że nie wypisuję komentarzy na waszych blogach, ale czasu starcza na pooglądanie obrazków, wstyd się przyznać że nawet nie czytam wszystkiego ;(((((((
och, narzekalsko się zrobiło, może wrócę do radości pierwszych razów... tym razem kręcimy papierki. czynność łatwa, miła i przyjemna, a co najważniejsze daje się połączyć z nauką: rączki swoje a głowa swoje  ;)))
pewnie znacie tę metodę, dla niewtajemniczonych podpowiem że jest to Quilling.  (po kliknięciu dowiecie się skąd otrzymałam pomoc). jedyne czego trzeba to równych pasków i cierpliwości przy sklejaniu wszystkiego w całość (pinceta i szpilki baardzooo przydatne). kolejne jajka pewnie powstaną bo pasków jeszcze trochę zostało, a jajca, poza pierwowzorem już wyszły z domu...

piątek, 24 stycznia 2014

jeszcze nie czas


ale nie mogłam się powstrzymać;)))
znów mnie podkusiło by wędrować po internecie i zawędrowałam na pewnego bloga do WIKI, znalazłam tam przeurocze zajączki - nie mogłam się oprzeć.
jednak część moich zajączków jest wypustem experymentalnym, gdyż nie do końca zastosowałam się do instrukcji, w której to podano że trzeba przerabiać rzędy na drutach tylko prawymi oczkami.
zajączek oliwkowy, szarawy (od prawej) i niebieskawy (też od prawej) są robione: rząd lewy, rząd prawy.
biały jest hybrydą :) łepek ma zrobiony na rząd lewy i rząd prawy, natomiast brzuszek - same prawe, a różowy jest zrobiony na szydełku.
celowo nie załączam schematu - koniecznie zajrzyjcie do WIKI


poniedziałek, 20 stycznia 2014

niezła frajda i co dalej

a zaczęło się banalnie...
szukałam pomysłu na wzór by zrobić dla znajomej tunikę na drutach, taką z wielkimi dziurami...
grzebiąc w internecie znalazłam pliki jak się robi na drutach, nie używając drutów a rąk ... i wciągnęła mnie ta zabawa ;))))  a że włóczkę miałam za cienką, więc z rąk przeszłam na paluszki ;)) 
tunika jest robiona od dołu, przez dodawanie oczek na rękawy, a późniejszym ich spuszczeniu by dojść do drugiego dołu.
tu zaczęły się schody. o ile pierwsze 30 oczek (tylko) na tors tuniki byłam w stanie nanizać na paluszki, to po dodaniu kolejnych na rękawy ... nie wiem czy smukłopalcy elf dałby sobie z tym radę ... niestety koniec frajdy, trzeba było wrócić do drutów.
no i różnicę widać, na zdjęciu gdzie podłożyłam białą kartkę - bliżej wycięcia na szyję użyłam drutów, niżej palców (zmierzyłam, między drutami a moimi paluchami jest 5mm różnicy). jednak robiąc tył, poniżej pach, znów wróciłam do palców.
obecny efekt widać na największym zdjęciu, po lekkim sformatowaniu parą z żelazka.
wdzianko-tuniko-nie wiem co, ma tendencje do rozciągania się wszerz.
teraz stoję przed dylematem ' i co dalej'? nie chciałabym długo myśleć by praca nie poszła w kąt - nabierać mocy urzędowych ;)
sama nie wiem: zostawić tak? a może sformatować na mokro? a może dodać do tego czesanki? ta opcja chyba najbardziej mnie kusi, jednak jako przedstawicielka żeńskiej połowy gatunku ... no cóż ... nie mogę się zdecydować!!!
dodam tylko że tunika zostanie moja, więc czas wrócić do poszukiwań wzoru na tunikę dla znajomej, sumując: Frasiu biorę się za pomysły które mi podesłałaś ;)))

sobota, 18 stycznia 2014

z innej beczki (albo papryczki)



dziś nie artystycznie, choć patrząc na fotkę obok ... to nie wiem, naprawdę się zastanawiam ;)))
czegóż to człowiek nie wymyśli, podczas zdawałoby się nudnego, prozaicznie powtarzalnego śniadania. wszystko zwalam na poziom wilgoci w powietrzu ;))) pewnie dlatego szare komórki miały zwarcie i tak powstał śniadaniowo - paprykowy towarzysz, który niestety nie doczekał się imienia, bo po dokonaniu tej uroczej fotki, natychmiast został pożarty!!!
ależ ze mnie zwierzę wylazło ;)))))


natomiast to zdjęcie ... cóż ...
chyba jeszcze długo będą mnie zadziwiać zderzenia mitów na temat niemieckiego narodu z rzeczywistością.
ta fotka powinna otrzymać nazwę "mityczna czystość".
oczywiście byłabym niesprawiedliwa, pisząc że tak jest wszędzie, ale z drugiej strony nie musiałam na tę fotę polować jak paparazzi na swoje trofea.

piątek, 10 stycznia 2014

Skoro odwołałam


tak, tak odwołałam przerwę techniczną,
to czas skończyć z obijaniem ;)
przedstawiam wam pierwsze w tym roku ponczo,
chociaż troszkę oszukuję, bo powstało w tamtym roku jako prezent gwiazdkowy,
ALE prezentacja następuje teraz, więc mam nadzieję że wybaczycie to zamieszanie na datach  ;)
ponczo powstawało z duszą na ramieniu ... bo przyszła właścicielka zazwyczaj biega ubrana na czarno, a tym razem postanowiła zaryzykować ... ależ się obawiałam czy mi nie zemdleje na widok tylu kolorów ...
ale kiedy zobaczyłam ten błysk w oku ... uffff ... podoba się
wykonany, jak to u mnie bywa: z wełny parzonej, czesanki i włóczek.