a zaczęło się banalnie...
szukałam pomysłu na wzór by zrobić dla znajomej tunikę na drutach, taką z wielkimi dziurami...
grzebiąc w internecie znalazłam pliki jak się robi na drutach, nie używając drutów a rąk ... i wciągnęła mnie ta zabawa ;)))) a że włóczkę miałam za cienką, więc z rąk przeszłam na paluszki ;))
tunika jest robiona od dołu, przez dodawanie oczek na rękawy, a późniejszym ich spuszczeniu by dojść do drugiego dołu.
tu zaczęły się schody. o ile pierwsze 30 oczek (tylko) na tors tuniki byłam w stanie nanizać na paluszki, to po dodaniu kolejnych na rękawy ... nie wiem czy smukłopalcy elf dałby sobie z tym radę ... niestety koniec frajdy, trzeba było wrócić do drutów.

no i różnicę widać, na zdjęciu gdzie podłożyłam białą kartkę - bliżej wycięcia na szyję użyłam drutów, niżej palców (zmierzyłam, między drutami a moimi paluchami jest 5mm różnicy). jednak robiąc tył, poniżej pach, znów wróciłam do palców.
obecny efekt widać na największym zdjęciu, po lekkim sformatowaniu parą z żelazka.
wdzianko-tuniko-nie wiem co, ma tendencje do rozciągania się wszerz.
teraz stoję przed dylematem ' i co dalej'? nie chciałabym długo myśleć by praca nie poszła w kąt - nabierać mocy urzędowych ;)
sama nie wiem: zostawić tak? a może sformatować na mokro? a może dodać do tego czesanki? ta opcja chyba najbardziej mnie kusi, jednak jako przedstawicielka żeńskiej połowy gatunku ... no cóż ... nie mogę się zdecydować!!!
dodam tylko że tunika zostanie moja, więc czas wrócić do poszukiwań wzoru na tunikę dla znajomej, sumując:
Frasiu biorę się za pomysły które mi podesłałaś ;)))